Wakaty na Łużycach: kryzys i szansa
Wkład gościnny autorstwa Jana Hufenbacha
O ile w metropoliach brakuje powierzchni mieszkalnej, o tyle na Łużycach mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem: wakatami. To męczący temat: wolne miejsca na wsi, wolne miejsca w miastach, w tym ruiny, na wpół opuszczone, na wpół zamieszkane domy lub mieszkania, a od czasu do czasu smutne spekulacyjne nieruchomości, odnowione, na wpół wyremontowane. Wszystko tam jest i nie będzie mniej.
Odpowiednie przykłady można znaleźć masowo na wielu portalach nieruchomości i oczywiście: Każdy, kto jeździ po kraju z otwartymi oczami, rozmawia z burmistrzami i zarządcami nieruchomości lub po prostu czyta prasę codzienną, szybko znajdzie to, czego szuka. W Görlitz są dwie nieruchomości, które trafiają na pierwsze strony gazet, ponieważ ludzie spekulują, pracują na fałszywych faktach i liczą na szybkie pieniądze: dawny, odnowiony Hotel Monopol i wspaniały, choć zrujnowany secesyjny budynek przy Bismarckstraße. Podczas licytacji tego ostatniego kupujący postawili się w miłym, konserwatywnym świetle: „wyremontujemy wszystko świetnie” i niecałe 24 godziny później wystawiono go ponownie na sprzedaż. Sam w sobie mały thriller spekulacyjny, który można przeczytać Sächsische Zeitung Właściciele sprzedają obecnie również stację kolejową w Kodersdorfie (trochę drogo, można by pomyśleć).
Lista wolnych miejsc może być kontynuowana. W każdym mieście, w każdej społeczności są domy, farmy i posiadłości, które są puste. W niektórych przypadkach przez dziesięciolecia. Własności są zróżnicowane: wspólnoty spadkobierców, którzy nie mogą dojść do porozumienia lub spodziewają się zbyt dużych zysków, podczas gdy spadek z roku na rok niszczeje i ostatecznie staje się coraz mniej wartościowy, spadkobiercy, którzy trzymają się majątku, właściciele, którzy liczą na lepsze ceny , spekulanci patrz wyżej, ale także przedmioty porzucone, których właściciela nie można nawet ustalić.
Wszystkie te pustostany, których nie ma na rynku, oznaczają zastój dla społeczności. Są brzydkimi miejscami, a czasem źródłem niebezpieczeństw, które odstraszają potencjalnych nowych sąsiadów lub przedsiębiorców. To wciąż spowalnia zrównoważony rozwój miast i osad.
I tak, nie będzie mniej. Rozwój demograficzny powoduje, że coraz więcej nieruchomości na obszarach wiejskich staje się pustostanami. Wielu z nich jest w opłakanym stanie, bo być może przez wiele lat mieszkał tam tylko jeden senior, który z braku pieniędzy, zainteresowania lub obu tych rzeczy nie wyremontował swojego domu lub przynajmniej go nie utrzymywał. Potencjalni spadkobiercy dość często mieszkają gdzieś daleko i nie mają zamiaru przejmować domu i gospodarstwa po swoich rodzicach czy dziadkach.
Niektóre obiekty trafiają na rynek nieruchomości, wiele jest oferowanych po zawyżonych cenach i tyle samo nie zostaje sprzedanych. Jeśli przeszukasz sieć, często zobaczysz problematyczne właściwości, którym następnie towarzyszy odpowiednia poezja „Duży potencjał! Tutaj możesz podzielić się swoimi pomysłami!”. Niektóre z tych nieruchomości szczęśliwie gniją, a kiedy właścicieli nie można wyśledzić lub mieszkają za granicą, brzydkie kaczątko staje się kosztownym problemem w zarządzaniu.
Będzie to również problem techniczny, ponieważ administracje rzadko są w stanie zapewnić specjalistyczną wiedzę prawną, aby zająć się takimi kwestiami. Często łączy się cały szereg czynników: brak personelu, brak wiedzy, brak pieniędzy... brak gruntu w zasięgu wzroku, bo jak gmina (często pozbawiona gotówki) ma finansować eksperta od problematycznych nieruchomości? Potencjalnych nabywców również nie tak łatwo znaleźć. Z jednej strony rynek jest duży, az drugiej strony spadek liczby ludności, zwłaszcza w peryferyjnych obszarach wiejskich, nie może być zamortyzowany wyłącznie przez przybyszów, często raczej słabo finansowanych.
Ponadto wiele nieruchomości jest oferowanych bez wskazywania ważnych szczegółów: terenów zewnętrznych, praw mieszkaniowych, wpisów do ksiąg wieczystych, pasów drogowych itp. Szczególnie gminy, które mają bezpośredni kontakt z organem nadzoru budowlanego, mogłyby znacznie lepiej przygotować sprzedaż i uniknąć przykrych niespodzianek a dalsze przestoje i wakaty szkodzą samej społeczności: który przeciętny nabywca Otto wie, że może nie mieć prawa do mieszkania na zewnątrz i nie wolno mu niczego budować? Kiedy wspominamy o tych kwestiach w naszych konsultacjach z potencjalnymi nowicjuszami ( Raumpioniere Oberlausitz ), zwykle jesteśmy bardzo zdziwieni.
Sprzedawcy, niezależnie od tego, czy są to osoby prywatne, pośrednicy czy administracje, czasami ograniczają się do podania tylko najbardziej niezbędnych informacji. Często niedoświadczony nabywca musi zadbać o wszystko inne. Ostatnio miałem do czynienia ze sprzedawcą, który nie chciał przedstawić świadectwa energetycznego (wymaganego przez EnEV lub GEG). No i co z tego. To karalne.
Co robić? Potrzebne jest kompleksowe zarządzanie wakatami. Każda pojedyncza pusta przestrzeń w mieście i na wsi musi zostać zarejestrowana, przeanalizowana i oceniona, w tym działki budowlane, ugory itp. Takie zarządzanie pustostanami wymaga wiedzy fachowej, suwerenności i silnej sieci, w tym interdyscyplinarnej współpracy w ramach urzędów (zarządzanie nieruchomościami, władza budowlana, sądy ). Na przykład z procedurą należytej staranności analogiczną do sprzedaży firmy. Przedłożenie koncepcji użytkowania lub wiążącej koncepcji remontu oraz gwarancji bankowej byłoby kolejnym sposobem ochrony przed spekulantami, oprócz okresu zobowiązania dla przyszłego właściciela (aby zapobiec krótkoterminowej odsprzedaży). Pomocna byłaby też czarna lista czarnych owiec wśród kupujących (i sprzedających).
Wymaga to pewnych nakładów finansowych, ale opłaca się na dłuższą metę: zwłaszcza, gdy zarząd pustostanów może jednocześnie działać jako deweloper projektu, aby przekształcić pustostany w odpowiednie późniejsze użytkowanie (rezonans) i wprowadzić je na rynek. Zaleca się również, aby administracja zaangażowała obywateli, przedsiębiorców i stowarzyszenia, na przykład w celu opracowania przyszłego wykorzystania wolnych miejsc pracy lub użytkowania gruntów poprzez formaty partycypacji. Okręgi wiejskie, miasta i gminy generalnie nie będą w stanie tego zrobić samodzielnie. Wymaga to finansowania, a aby móc wnieść własny wkład, potrzebujesz również pomocy rządu stanowego i federalnego. Wtedy męczący wakat mógłby stać się skarbem przyciągającym ludzi, którzy inicjują i wspierają swoimi pomysłami nowe rozwiązania.